Czy faktycznie można zyskać?
Nie tak dawno mieliśmy okazję testować w naszej redakcji lodówkę LG GBB530PZQFE. Nasze testy wykazały, że ten przedstawiciel najpopularniejszej obecnie w gospodarstwach domowych linii lodówek typu combi to produkt o bardzo dobrych parametrach eksploatacyjnych, zwłaszcza w zakresie poboru i zużycia energii elektrycznej.
Olbrzymi postęp technologiczny w zakresie efektywności energetycznej urządzeń stanowiących najbardziej istotne elementy lodówki robi swoje i to widać. Ponad dwumetrowy sprzęt, mieszczący niemal 350 litrów wszelakiego spożywczego dobra wymagającego przechowywania w warunkach chłodniczych pobiera tyle prądu, co... 40-watowa żarówka. Robi wrażenie? No pewnie! Opisywana lodówka LG w ciągu całego roku pracy zużyje energii elektrycznej za zaledwie około 100 złotych.
Dla porównania, stare, kilkunastoletnie chłodziarki jak popularny Mińsk to w porównaniu do wyżej opisanego sprzętu prawdziwe energetyczne potwory. Mimo mniejszych gabarytów i zdecydowanie gorszych parametrów pracy (gorszych warunków temperaturowych we wnętrzu urządzenia) pożrą nawet 500-600 złotych w postaci zużytego prądu w ciągu roku. Zmieniając sprzęt AGD na nowszy można więc zaoszczędzić na rachunkach za energię elektryczną nawet kilkaset złotych rocznie - i to tylko za jedno urządzenie. Ale dlaczego skupiamy się właśnie na lodówce? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dalszej części artykułu.
Czy faktycznie można zyskać?
Zacznijmy od zadania istotnego pytania: jaki sprzęt w domu odpowiada za największe zużycie energii? Przez wiele lat za takie urządzenie uznawano telewizor, co jednak nie jest prawdą. Zgodnie z badaniami Agencji Rynku Energii oraz danymi statystycznymi publikowanymi przez Główny Urząd Statystyczny, urządzeniami zużywającymi największy odsetek łącznego zużycia energii w gospodarstwach domowych są chłodziarko-zamrażarki - ta klasa sprzętu odpowiada za zużycie 30 procent energii w gospodarstwie domowym. Na kolejnych miejscach znalazło się: oświetlenie wraz z drobnymi urządzeniami AGD (ok. 20 procent), kuchnia elektryczna (nieco poniżej 20 procent) i pralka (ok. 10 procent). Pozostałe 20 procent statystycznego zużycia energii w gospodarstwie domowym to wszystkie inne urządzenia elektryczne (m.in. telewizor, komputer, odkurzacz, wszelkie ładowarki i zasilacze, czajnik elektryczny czy kuchenka mikrofalowa).
Czołowe miejsce lodówek w tym statystycznym zestawieniu nie powinno nikogo dziwić. Przecież chłodziarko-zamrażarka jest jedynym urządzeniem które musi być podłączone do źródła energii cały czas. W przypadku pozostałych urządzeń takiego wymogu nie ma. Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu zestawieniu danych:
Powyższa tabela pochodzi z opracowania Głównego Urzędu Statystycznego pt. „Zużycie energii w gospodarstwach domowych w 2012 r.”. Opracowanie to zostało opublikowane w ubiegłym roku i jest obecnie najnowszym tego typu zestawieniem danych obejmującym najbardziej interesujący nas region: Polskę.
Tabela przedstawia rozkład (procentowo) urządzeń AGD używanych w polskich gospodarstwach domowych względem ich klas energetycznych. Widać z niej wyraźnie, że choć w 64 procentach gospodarstw pracują już chłodziarko-zamrażarki w klasie energetycznej A (grupa ta obejmuje klasę A i wyższe, tj. A+, A++ i A+++ itd.), to wciąż w niemal 40 procentach gospodarstw domowych pracują urządzenia starsze, charakteryzujące się gorszym bilansem energetycznym (klasy od B do G oraz urządzenia pozbawione oznaczenia klasy energetycznej). Ponieważ obowiązek oznaczania dużych urządzeń AGD etykietami energetycznymi istnieje w Europie od 1998 roku, należy domniemywać, że grupa urządzeń dla których brak danych na temat klasy energetycznej to po prostu sprzęt jeszcze starszy, a zatem z pewnością charakteryzujący się znacznie wyższym zużyciem energii niż dzisiejsze, nowoczesne urządzenia AGD.
Ze statystyką jest jednak pewien problem. O ile stanowi ona doskonałe narzędzie do zilustrowania pewnego zjawiska czy przedstawienia sytuacji rynkowej w dużej skali, to gdy skupimy się na własnym podwórku, okazuje się że niekoniecznie dane muszą pasować. W końcu czy ktoś widział "statystycznego Kowalskiego"? :) Statystyką posłużyliśmy się do naszkicowania problemu: wysokiego zużycia energii. Jak widać na tym polu mamy wciąż wiele do nadrobienia i zaoszczędzenia. Niemniej w dalszej części artykułu nie będziemy już epatować danymi statystycznymi, lecz skupimy się na praktycznych poradach, pokazując rozwiązania, które pozwalają rzeczywiście zaoszczędzić zużycie energii elektrycznej w każdym gospodarstwie domowym.
Trwały "zabytek" kontra nowoczesna lodówka
Wielu użytkowników nie wymienia sprzętu AGD argumentując, iż posiadane przez nich urządzenia wciąż działają i nawet jeżeli wymagają nieco więcej energii (dużo więcej, ale o tym za chwilę), czy okresowego przeprowadzania czynności konserwacyjnych (np. rozmrażanie), to przecież nikt nie wyrzuci dobrego sprzętu, prawda? Z jednej strony trudno odmówić racji tej argumentacji, ale kwestia samego "działania" urządzenia pomija najbardziej interesujący nas tu aspekt energochłonności. Aby jednak odpowiednio zobrazować sytuację musimy trochę policzyć, by pokazać ile naprawdę kosztuje korzystanie z przestarzałej (choć wciąż działającej) lodówko-zamrażarki w porównaniu z kosztem eksploatacyjnym jaki generowałoby nowoczesne urządzenie tego typu.
Widoczne na powyższym zdjęciu urządzenie to pamiętająca lata 80-te ubiegłego wieku lodówka Mińsk M15. W wielu domach urządzenia nawet tak wiekowe wciąż działają. Zgodnie z oficjalną specyfikacją ten model zużywa 1,6 kWh na dobę, co przekłada się na roczne zużycie na poziomie ok. 600 kWh. W praktyce jednak tego typu urządzenia pobierają więcej energii. Trudno oczekiwać od kilkudziesięcioletniego sprzętu sprawności na poziomie "fabrycznym". Pamiętajmy, że elementem zużywającym energię w lodówce jest kompresor - komponent odpowiedzialny za obieg czynnika chłodniczego w układzie, co powoduje oczekiwany spadek temperatury w komorach urządzenia. W starej lodówce zarówno kompresor, jak i pozostałe elementy danego sprzętu nie oferują już pełnej sprawności i skuteczności. Drobne nieszczelności z powodu uszkodzeń uszczelek i inne tego typu mankamenty, teoretycznie nie wpływające na działanie jako takie (wszak lodówka wciąż pracuje), potrafią drastycznie podnieść zużycie energii, nawet do poziomu przekraczającego 2 - 2,5 kWh na dobę, w efekcie rok pracy takiego urządzenia oznacza zużycie nawet 1 MWh (tak, megawatogodziny!) energii. To dużo. Bardzo dużo. Aby jednak uświadomić sobie skalę tego poboru porównajmy to z nowoczesnym urządzeniem.
Widoczna na powyższym zdjęciu lodówka to model LG GBB530PZQFE - sprzęt klasy A+++. Od razu wyjaśniamy: to nie jest najbardziej energooszczędny sprzęt w ofercie koreańskiej marki, ale temu modelowi mieliśmy okazję dokładnie się przyjrzeć w naszych testach, w których sprawdziliśmy empirycznie zużycie energii w normalnym cyklu roboczym. Oznacza to, że możemy ręczyć za wyniki, a tym samym rzetelnie porównać je z wyliczeniami dotyczącymi wiekowego energetycznego "wampira" Mińsk M15.
Lodówka firmy LG podczas naszych pomiarów zużyła w ciągu doby 0,456 kWh, co odpowiada rocznemu zużyciu na poziomie ok. 166 kWh. Należy przy tym zwrócić uwagę, że nowoczesne urządzenie nie tylko pobiera kilka razy mniej energii, ale również jest znacznie większe. Opisywany model jest urządzeniem wąskim, pasującym w puste miejsce po lodówce Mińsk, ale oferuje prawie 350 litrów pojemności, głównie dzięki smukłości - lodówka LG ma nieco ponad 2 metry wysokości. Ten dwumetrowy kolos pobiera tyle energii, ile... 40 watowa żarówka. O, taka:
Świetnie, ale jak to się przekłada na domowy budżet? Ano zobaczmy.